rolikman rolikman
245
BLOG

T. Gabiś: Niemcy w kleszczach unii walutowej (część 1)

rolikman rolikman Gospodarka Obserwuj notkę 0

 Wstęp

W wywiadzie udzielonym w grudniu 1995 roku  tygodnikowi „Der Spiegel” brytyjsko-niemiecki socjolog Ralf Dahrendorf powiedział: ”Unia walutowa jest wielkim błędem, celem awanturniczym, ryzykownym i chybionym, który nie jednoczy Europy, lecz ją rozbija”. Po 17 latach, w momencie kryzysu europejskiej unii monetarnej,  przepowiednia Dahrendorfa spełnia się także i w tym sensie, że odżywa tradycyjna niechęć do Niemiec i Niemców, wobec których wysuwa się najrozmaitsze oskarżenia, uaktywniając stereotyp  „brzydkiego Niemca”,  tuczącego się kosztem innych Europejczyków.

W lawinie artykułów i komentarzy dotyczących kryzysu wspólnej waluty europejskiej niczym refren powtarza się  opinia, że na euro najbardziej skorzystali  Niemcy,  że to oni są  największymi beneficjentami europejskiej unii monetarnej  etc. etc. Pogląd ten głosi niemal cała polska klasa polityczno-ideologiczno-publicystyczna, od „Krytyki Politycznej” przez „Rzeczpospolitą” „Gazetę Wyborczą” i „Gazetę Polską” do „Naszego Dziennika”; wszyscy jak jeden mąż powtarzają, że dla Niemiec euro to istne dobrodziejstwo, za które powinni być wdzięczni europejskim przyjaciołom. Nie pokazują, jaki jest mechanizm odnoszenia tych korzyści; nie tłumaczą związków przyczynowo-skutkowych, a jedynie powtarzają w kółko te same slogany, co najwyżej wskazują na korelację pewnych zjawisk, błędnie biorąc ją za związek przyczynowo-skutkowy.

Rzecz prosta,  dyskusja z  poglądem, że Niemcy odnoszą specjalne korzyści z uczestnictwa w unii walutowej, jest już od samego początku bardzo trudna,  jego zwolennicy  wychodzą bowiem z dziwacznego założenia, że dobrobyt narodu  i siła gospodarki zależą od tego, jakie nadruki widnieją na kolorowych papierkach nazywanych pieniądzem. Wobec kompletnej irracjonalności takiego założenia, zdradzającej propagandowo-perswazyjny, a nie merytoryczny charakter poglądu o dobrodziejstwach euro dla Niemców, racjonalne argumenty są raczej bezsilne. Niemniej jednak należy się nim zająć, ponieważ jego upowszechnianie jest ze wszech miar szkodliwe zarówno na płaszczyźnie czysto intelektualnej, jak i, by tak rzec, pedagogiczno-psychologicznej, fałszuje bowiem i błędnie identyfikuje prawdziwe warunki i przyczyny sukcesów gospodarczych. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na zdumiewający i zagadkowy fakt, że w Polsce ukazały się tylko dwie książki analizujące historię wprowadzenia i funkcjonowanie wspólnej waluty, mianowicie świetna praca Philippa Bagusa Tragedia euro (przeł. J. Wozinski, Instytut Misesa, Warszawa 2011, oraz, utrzymana w bardziej publicystycznym stylu, Ostatnie lata euro Bruno Banduleta (przeł. T.Gabiś, Wektory Wrocław 2011).

Mimo iż problematyka unii walutowej jest niezwykle ważna dla przyszłości Europy, a zatem i Polski, nie opublikowano w naszym kraju – a przynajmniej ja nic o tym nie wiem, choć od kilku lat staram się śledzić tę problematykę – tekstów na temat unii walutowej i pokrewnych problemów autorstwa takich naukowców i publicystów  jak Hans-Werner Sinn, Charles Wyplosz, Wilhelm Hankel, Thorsten Polleit, Ambrose Evans-Pritchard, David  Marsh, Thilo Sarrazin, Walter Eichelburg, Dieter Spaethmann, Hans-Olaf Henkel, Götz Zeddies,  Bernd-Thomas Ramb, Max Otte, Peter Bohley, Philip Plickert,  Markus C. Kerber, Aaron Tornell, Frank Westermann, Fritz Wilhelm Scharpf, Winand von Petersdorff, Dirk Meyer, Matthias Elbers, Michael Grandt, Michael Brueckner, Renate Ohr,   Michael von Prollius, Gunnar Beck, Werner Plumpe, Gary North, Stefan Homburg, Wolfgang Münchau, Karl Albrecht Schachtschneider, Nial Fergusson, Gerhard Radnitzky, Holger  Görg,  Gérard Bökenkamp, Kenneth Dyson, Kevin Featherstone,  Joachim Starbatty, Günter Hanich, Wilhelm Nölling, Matthias Kullas,  Charles Hugh Smith, Gabriel Felbermayr, Ansgar Belke.

Poniższy tekst jest rozwinięciem tez zaprezentowanych po raz pierwszy w prelekcji wygłoszonej na X Sympozjonie Europejskim w Długopolu-Zdrój w październiku 2011 roku, a następnie przedstawionych w kwartalniku „Rzeczy Wspólne” (2012 nr 2). Przy jego pisaniu obficie korzystałem z prac i artykułów wielu z wymienionych wyżej autorów. Nie muszę dodawać, że wszystkie błędy i mylne opinie, jakie się doń wkradły, obciążają wyłącznie autora.

Większość danych statystycznych na temat gospodarki Niemiec zaczerpnąłem z strony Federalnego Urzędu Statystycznego (Statistisches Bundesamt)

************

W ostatnich dwóch latach strefa euro podlegała procesowi coraz silniejszej fragmentacji, jeśli chodzi o zadłużenie, poziom oszczędności, funkcjonowanie rynków kapitałowych, rynków obligacji, sektora bankowego i ubezpieczeniowego; pod powierzchnią wspólnej polityki monetarnej prowadzonej przez Europejski Bank Centralny coraz mocniej ujawniają się dawne różnice i linie podziału biegnące wzdłuż granic narodowych i pokrywające się z liniami podziału na realnej gospodarczej mapie Europy. Powstrzymanie tego procesu nie wydaje się możliwe, ponieważ kryzys w strefie euro ma swoje źródło w samej konstrukcji unii monetarnej, konstrukcji, która –jak się wydaje – inna być nie mogła. Dzisiaj ratuje się wspólną walutę wydając kolejne dziesiątki i setki miliardów, ale waluta, która zamiast  przynosić korzyści, wymaga stałego ponoszenia wydatków, jest już tylko walutą-zombie.  Kto wie, czy gdy dotrzemy do końca naszych rozważań, euro – przynajmniej w dotychczasowym kształcie – nie będzie już tylko historią. Jednak poznanie jego  historii  rzeczą jest pożyteczną.

W następnych miesiącach na Nowej Debacie ukażą się kolejne odcinki:

  • Dlaczego ludzie w Europie i na świecie tak chętnie kupują niemieckie towary
  • System euro jako system socjalistycznej redystrybucji kosztem Niemiec
  • Niemcy jako największa ofiara unii walutowej
  • Fatalne skutki drenowania centrum przez peryferie
  • Krótka historia Niemiec od klęski wojennej przez „cud gospodarczy” do hegemonii marki niemieckiej w Europie
  • Likwidacja marki przez europejskich przyjaciół Niemiec
  • Przyszłość unii walutowej
  • Unia Europejska i unia monetarna jako system reparacji (kontrybucji) wojennych
  • Bunt trybutariuszy
  • Upadek unii walutowej i rozpad Unii Europejskiej politycznym ryzykiem i polityczną szansą  dla Niemiec?
  • Niemcy a przyszłość Imperium Europejskiego

*************

Przypomnieć najpierw należy, że owa rzekomo tak korzystna dla narodu niemieckiego wspólna europejska waluta była przez ten naród zdecydowanie odrzucana;  każde referendum (gdyby w Niemczech wolno było przeprowadzać ogólnokrajowe referenda) zorganizowane w tej kwestii zakończyłoby się zwycięstwem  zwolenników  pozostania przy marce.  Wprowadzenie  wspólnej waluty dokonało się wbrew wyraźnej i jednoznacznej woli narodu niemieckiego. „Zwyczajni Niemcy” za żadną cenę nie chcieli się rozstawać z marką  – do dzisiaj zresztą kilkanaście miliardów marek w banknotach i monetach nadal jest w obiegu. Do krytyków wspólnej waluty (a co najmniej jej przedwczesnego wprowadzenia)  należała grupa czołowych ekonomistów  niemieckich, wielu  wybitnych przedstawicieli niemieckiego życia finansowego i gospodarczego, publicyści i dziennikarze zajmujący się kwestiami ekonomicznymi. Unii monetarnej sprzeciwiali się prezesi Bundesbanku - BB blokował ją jawnie i skrycie, pośrednio i bezpośrednio, a potem sabotował decyzje podjęte przez rząd niemiecki. Przed fiaskiem unii walutowej ostrzegał prezes Bundesbanku w latach 1993-99 Hans Tietmeyer, który widział niebezpieczeństwo, polegające na tym, że: „zjednoczone Niemcy mogą w nadchodzącej unii walutowej wiele stracić, a mianowicie jeden z najbardziej skutecznych i najlepszych ustrojów pieniężnych”. Do nieprzyjmowania wspólnej waluty nawoływały wszystkie środowiska prawicy niemieckiej od gospodarczych i konserwatywnych liberałów przez narodowych konserwatystów po narodowców, czyli niemiecki „obóz patriotyczno-niepodległościowy”.

Dzisiaj okazuje się, że  unia monetarna, przed którą „zwyczajni Niemcy” bronili się  rękami i nogami, którą krytykowali wybitni ekonomiści niemieccy, którą zgodnie odrzucały wszystkie środowiska niezależnej opozycji, przynosi Niemcom jakieś nadzwyczajne korzyści.

Gdybyż ci Niemcy mieli możliwość udania się wehikułem czasu do roku 2012  i poczytania artykułów polskich publicystów,  to od razu  zrozumieliby jak bardzo się mylili, i  oczy otworzyłyby się im na dobrodziejstwa wspólnej waluty.  Gdyby z kolei polscy publicyści i politycy mogli wehikułem czasu udać się w przeszłość, to z pewnością przekonaliby  naiwnych Francuzów,  prących  do wspólnego pieniądza,  że w ten sposób tylko działają na korzyść Niemców, którzy  dzięki euro będą  mogli „zalewać Europę swoim eksportem”, uczynią euro „dźwignią eksportowego imperium”, i w rezultacie  okażą się największymi wygranymi unii walutowej.

(...)

Tomasz Gabiś

Przeczytaj cały artykuł w serwisie Nowa Debata

rolikman
O mnie rolikman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka